Dopisek do rozdziału o lobby izraelskim w USA
Podtytuł rozdziału o Mosadzie nawiązuje do słynnego bon motu opisującego dziewiętnastowieczne Prusy – „państwo nie ma armii, armia ma państwo”. Ta trawestacja ma swoje głęboko sięgające podłoże, dostrzegalne jedynie wglądem niemal filozoficznym. Zastanówmy się, co jest desygnatem nazwy Mosad? To nie jest instytucja z listą płac. Tak jak w zasadzie w każdej agencji wywiadu, desygnatem jest proces decyzyjny i sterowniczy, którego materialnymi nośnikami są faktycznie zatrudnieni pracownicy, ideologie, którymi zaraża się i steruje współpracownikami i sojusznikami, których motywy ideologiczne czy inne są w jakiś sposób zbieżne lub da się je zsynchronizować.
Obiekt oddziaływania takich hybryd jest definiowany koncepcją „wojny nieograniczonej” dwóch chińskich analityków wywiadu. W ich wręcz natchnionej wizji definicja wojny rozpościera się na wszelkie sfery i aspekty funkcjonowania ludzkich społeczności. W szczególności jednak kluczowym typem oddziaływania jest przejmowanie i tworzenie struktur ulokowanych możliwie wysoko w hierarchii organizacji i społeczności tak, aby uzyskać możliwie wysoką sprawczość, a więc decydować o losie milionów ludzi.